One Piece Fanon Wiki
Advertisement

Walka z kapitanem One Piece: Historia innego początku, rozdział 4


- Nawet nie ważcie mi się zadrapać mojej rzeźby! - słychać było na całym terenie. To kapitan Morgan wydzierał się na pracujących Marynarzy. Tego dnia, wznosili oni wielki pomnik na jego cześć - To symbol mojej potęgi! Stawiamy go w najwyższej pozycji, by okazać moją wielkość!

Na szczycie budynku, wielu marynarzy podnosiło ogromny kamienny pomnik kapitana. Nagle, jednak stało się coś dziwnego. Na głowie pomnika pojawiła się... Czyżby to była czyjaś ręka!? Nie, to nie miało sensu... Po chwili jednak, przeleciało coś koło niego jak rakieta! Marynarze nie dali rady, siła odbicia się chłopaka od posągu była silniejsza, niż oni. Nie utrzymali tego i przewrócili się. Posąg Morgana rozpadł się, górna połowa odleciała i runęła na ziemie. Nikt nie rozumiał, co tak naprawdę się stało, najpierw chłopak odleciał w górę, jakby grawitacji nie było, po chwili ta sama siła jakby wzrosła i przewróciła posąg. Kapitan nie mógł wymówić słowa. Załamał się. W tej samej chwili, na szczyt bazy wkroczył Helmeppo.

- TATO! - krzyczał zapłakany - Ten dziwny chłopak mnie...

Nie dokończył, widząc zniszczony posąg.

- Co się...

- Ups... - koło wszystkich stał Monkey D. Luffy. Trzymał w rękach trzy miecze, które zabrał z pokoju Helmeppo - Przeeepraszam.

Kapitan nawet nie odwrócił się w jego stronę. Krzyknął tylko: BRAĆ GO! Mężczyźni długo nie myśleli, przystosowali się do polecenia kapitana. Zaczęli szybko biec w stronę pirata. Nie było to skuteczne, szybko jeden za drugim przewracali się. Luffy robił szybkie ruchy, unikał ataków, bo nie chciał zranić swoich sprzymierzeńców.

- Zniszczył moje dobre imię! Na niego! - krzyczał Morgan. Gumiak wszystko zrozumiał. Wiedział już, dlaczego ci marynarze byli źle nastawieni - To twoja wina, tak?

- O czym ty mówisz!?

- Przez ciebie walczą w złym celu.

Rozpoczął atakowanie przeciwników. Widział jednak, że nie powinien ranić ich.

- Gomu Gomu no... Fusen!

Wszyscy byli zdziwieni. Ten chłopak potrafi się rozciągać!? Kilku próbowało strzelać, jednak nieskutecznie, gumiak nawet nie próbował uniknąć kul - wszystkie odbijały się od niego trafiając rykoszetem w podłogę. On sam znacznie się powiększył, by odrzucić wszystkich marynarzy ze swojej okolicy.

- Shishi... Teraz kolej na ciebie.

Morgan nie zamierzał się poddać, mimo że chłopak wyglądał naprawdę groźnie. Wyciągnął przed siebie swój topór i zaczął szarżować na chłopaka.

- Gomu Gomu no... - Luffy odskoczył odrobinę do góry i w postaci Gomu Gomu no Pistol zaatakował przeciwnika stopą - STAMP!

Nie dosyć, że Morgan nieźle oberwał, ten atak zmiażdżył jego topór. On sam odleciał i upadł z impetem w przestrzeń tuż koło Roronoa Zoro. Chłopak był tak okropnie zdezorientowany, że nie wiedział, co się dzieje. Czyżby to... MORGAN!? Czyżby temu chłopakowi się udało!? Tak. To był on.

- ZORO! - krzyczał ze szczytu bazy - Mam twoje miecze! Tylko tutaj były trzy, nie wiem które są twoje!

Zoro był przerażony siłą gumiaka. Kim on jest!?

- Shishi... Nie wolno wykorzystywać ludzi. Zwłaszcza marynarz, kapitan marynarki!

Powoli wszyscy marynarze zaczęli wstawać. Próbowali zrozumieć sytuacje, Luffy dokonał tego, czego żaden z nich nie był w stanie wykonać, pokonać Morgana! Wszyscy powoli wstając, zaczęli klaskać. Tymczasem, w okolicy bazy marynarki widać było biały dym. Dym zaczął zbliżać się w stronę Luffy'ego i zmaterializował się koło niego. Był to kapitan Smoker.

- C-Co się tutaj dzieje, Luffy!? - Twarz Smokera była wściekła. Z całej siły uderzył chłopaka swoją bronią w brzuch, a ten rozłożył się na podłodze. Nie mógł przecież wytrzymać ataku bronią Kairoseki. Kilku marynarzy próbowało go powstrzymać. Słychać było słowa: Przecież to kapitan Smoker z Loguetown!

Advertisement